Czwartek, 6 grudnia. SP nr 13 w Częstochowie. Podczas jednej spokojnej lekcji języka polskiego, nagle zrobiło się zamieszanie. Ktoś głośno zapukał do drzwi i zanim nauczyciel zdążył powiedzieć zwyczajową formułkę – Proszę wejść – do klasy „wparował” osobnik w czerwonym stroju, z białą brodą i koszykiem cukierków w ręku.
Nie przedstawił się, tylko spytał o to, czy są tu grzeczne dzieci.
Klasa krzyknęła: – Są Mikołaju !!!, a nauczyciel powiedział prawdę.
Mikołaj westchnął i zaczął rozdawać każdemu obecnemu dziecku słodycze. Jakoś specjalnie nie przejął się komunikatem, który usłyszał od nauczyciela.
Wtedy nauczyciel zaczął się zastanawiać, czy rzeczywiście osoba, która pojawiła się w klasie jest prawdziwym Świętym Mikołajem, czy też podaje się za niego. Bo gdyby był… Gdyby to był autentyczny Święty Mikołaj, wiedziałby na sto procent, że wersja podana przez uczniów trochę mija się z prawdą!
Wtedy nauczyciel głęboko w oczy spojrzał Mikołajowi. Były przemęczone. Mikołaj wyglądał tak, jakby minimum trzy godziny siedział z paniami z Sanepidu i analizował dane dotyczące higienicznego przewożenia saniami paczek czekolady. Lub przeglądał pół nocy dziennik elektroniczny, w którym są statystyki o frekwencji pracy elfów i reniferów.
Nauczyciel przestał wątpić. Mikołaj wyszedł z klasy.
– Proszę Pana, to nie był Święty Mikołaj, to był Pan Dyrektor – chwilę później jedna z uczennic klasy nieśmiało zwróciła się do nauczyciela.
– Uwierz, to był Święty Mikołaj, tylko taki zawalony robotą – odrzekł nauczyciel.
I wrócił do prowadzenia lekcji.
cw